Szesnasty i siedemnasty tydzien
Pobyt w Bangkoku:
Bez zadnego problemu i w ciagu trzech dni otrzymalismy nasze wizy do Indonezjii, niestety wazne sa tylko dwa miesiace wiec w sierpniu bedziemy musieli je przedluzyc o kolejny miesiac... Jeszcze piec lat temu obojetnie kto mogl otrzymac darmowe, trzymiesieczne pozwolenie na pobyt w Indonezjii, lecz dzis wszystko sie placi gotowka i w dolarach. To sie nazywa "postep"...
Nasze cztery dni w Bangkoku spedzilismy na zwiedzaniu kolejnych buddyjskich swiatyn, Palacu Krolewskiego, wystawy Enki Bilala, moczeniu sie w hotelowym basenie, graniu w Jenga i piciu Heinekena w barach...
Sam Bangogk jest przedziwnym i szalonym miastem. zycie tam wydaje sie prawdziwym pieklem. Zanieczyszczone powietrze, brudne ulice, tysiace pedzacych samochodow, faceci w garniturach przechadzaja sie obok lezacych na ziemi zebrakow... Bangok z cala pewnoscia nie pozostawi nikogo obojetnym...
Podroz do Indonezji:
Nasza podroz mozna okreslic jedym slowem: niekonczace sie oczekiwanie (wiem razem to trzy slowa). Wszystko sie rozpoczelo na lotnisku w Bangkoku gdzie przyjechalismy wczesniej aby uniknac wieczornych korkow. Nastepnie, z przerazeniem odkrylismy nowe lotnisko "Low Cost" w Kuala Lumpur. Nasz samolot na Bali, z blizej niewyjasnionych powodow mial osiem godzin opoznienia, wiec w sumie spedzilismy jakies 23 godziny w strefie VIP lotniska (Very Inadapted Place). Usilowalismy przespac sie na ziemi usadowieni pomiedzy doniczkowymi roslinami i przepelnionym Mc Donaldem, lecz cala operacja wywolala u nas salwy smiechu w momencie gdy Niko poszedl po gazety zeby sobie wyscielic legowisko. Po tym przenieslismy sie na plastikowe krzesla i naduzywajac kawy moglismy "podziwiac" wschod i zachod slonca posrodku odlatujacych samolotow. Dotarlismy na Bali w sobote o 3.30 nad ranem.
Ciekawostka: podczas naszego pobytu na lotnisku mielismy wielokrotnie przyjemnosc odwiedzic tamtejsze cuchnace toalety. Zaobserwowalismy dosc ciekawy fenomen: slady butow na desce klozetowej. Po szybkiej analizie doszlismy do wniosku, ze naduzywanie "tureckich" toalet pozostawia dziwne zboczenia.
Bali:
Nasz wieczorny, a moze raczej ranny przyjazd na Bali nie dal nam innego wyjscia jak znalezienie hotelu w Kucie, miescie, ktore chcielismy za wszelka cene ominac. Trzydziesci lat temu Kuta byla malenka wioska rybakow, dzis zamienila sie w prawdziwe ghetto dla turystow. Chaty rybakow przemienily sie w slepy, bary, restauracje i dyskoteki, w ktorych podklada sie teraz bomby (dwa zamachy w 2002 i 2005). Mieszkancy sa antypatyczni do bolu i jedyne co ich naprawde interesuje to portfele turystow. Turysci - australijscy surferzy, nie biorac pod uwage lokalnych zwyczajow, dumnie przechadzaja sie po ulicach ubrani do polowy. W ciagu dnia slizgaja sie na falach, wieczorem topia sie w litrach piwa i poluja na tutuejsze mlode dziewczyny. Niezdrowa atmosfera pozwala w czesci zrozumiec wybuchowe zapedy pewnych ekstremistow...
Jednak jest w Kucie cos wartego obejrzenia: tutejsza plaza. Nadal jedna z najpiekniejszych na swiecie, pomimo ogromnych hoteli wyrastajacych tu jak grzyby po deszczu. Prawdziwy raj dla fanow surfu.
Lombok:
Potrzebowalismy jeszcze jednego dnia aby dotrzec do Mataram - celu naszej podrozy. Mataram jest stolica regionu Nusa Tenggara West obejmujacego wyspy Lombok i Sumbawa. Miasto rozciaga sie na dlugosci 10 km i laczy sie z dwoma innymi miastami: Cakranegara oraz Ampenan. Jest to rodzaj miejsca w ktorym czlowiek ma tendencje na zastanawianiu sie dlaczego wydal tyle energii i pieniedzy zeby tu dotrzec... Miasto jest brzydkie, brudne, i moze doprowadzic do depresji niejednego. Wiekszosc tego tygodnia spedzilismy na poszukiwaniu jakiegos przyzwoitego lokum, lecz "jak sie nie ma co sie lubi to sie lubi co sie ma", teraz wiemy, ze mozemy zapomniec o komforcie jaki mielismy w Tajlandii. Prysznic zamienilismy na "mandi", klimatyzacje na wentylator i powierzchowna czystosc na zatwardzialy brud... Nawet jesli higiena nie byla mocnym punktem Tajlandii, dla mieszkancow Mataram pozostaje ona czyms nieznanym z kategorii "science fiction". Robienie porzadkow ogranicza sie do zamiatania i oblewania wszystkiego woda, a produkty do czyszczenia sluza jedynie do dekoracjii w sklepach. Niejedna "matka polka" dostalaby zawalu serca na widok "czystej" hotelowej lazienki.
Co do pracy: w poniedzialek spotkalismy cala ekipe Lombok Pottery Center, skladajaca sie wylacznie z niesamowicie milych kobiet. Poniewaz tekst zaczyna byc dosc dlugi o pracy opowiem wam nastepnym razem...
Fotki:
Trzy nowe albumy: pierwszy z Mae Sariang i wioski Karenow, drugi z pobytu w Bangkoku a trzeci z Kuta Beach na Bali.